Combo to zabieg “petarda anti-aging”. W jednym seansie łączy trzy techniki odmładzania działając wielokierunkowo by przebudować strukturę skóry. Pierwszym etapem jest radiofrekwencja mikroigłowa, drugim peeling PQ Age, a trzecim laser frakcyjny. Testowałam go na obszarze twarzy i szyi.
Jest to autorski zabieg dr Karoliny Mołas. Parametry fali radiowej oraz lasera pani doktor dobiera indywidualnie, w zależności od oczekiwań pacjentki i stanu skóry – czy wymaga mocniejszej interwencji i może sobie pozwolić na rekonwalescencję, czy następnego dnia ma się pojawić w pełnej krasie w pracy.
Przed zabiegiem trzeba sobie zarezerwować ok. 45 minut na znieczulenie maścią z lidokainą. Zawsze bawi mnie zafoliowywanie twarzy, by znieczulenie lepiej chwyciło. Czuć wtedy, jak powoli twarz “sztywnieje”. Nie lubię tylko, gdy produkt dostaje się do ust… ma się niefajny posmak i sztywny język. W przypadku znieczulenia nosa, zawsze mam wrażenie, że muszę go natychmiast wytrzeć… Jednak przy Combo znieczulenie jest niezbędne, bo zabieg do przyjemnych nie należy. Nie jest jednak też bardzo straszny.
1. Radiofrekwencja mikroigłowa Secret
Skórę stempluje się głowicą miejsce przy miejscu. Na jej kwadratowej końcówce znajdują się igiełki, które wnikają na głębokość ok 1,5 mm (można regulować parametry w zakresie 0,5 – 3,5 mm), a przez nie przechodzi energia cieplna fali radiowej.
Jest to rodzaj termoliftingu a więc precyzyjnego, kontrolowanego podgrzania skóry w celu skrócenia włókien kolagenowych (natychmiastowy efekt liftingujący) i stymulacji ich przebudowy (efekt odwleczony w czasie, cykl przebudowy skóry trwa 1 miesiąc, a potem jeszcze się pogłębia). Pierwsze przejście maszyny jest w zasadzie nieodczuwalne, choć jest kilka wrażliwszych stref na twarzy, ale w żadnym razie nie jest to ból. Drugie przejście odczuwa się już bardziej, ale nadal nie jest to nawet dyskomfort ani parzenie. Boli tylko na granicy zasięgu znieczulenia, czyli np. blisko linii włosów.
Ogromnym atutem tego zabiegu jest bezpieczne dotarcie na dolne powieki, co aktywuje regenerację i zagęszczenie cienkiej skóry wokół oczu. W tej okolicy niewiele zabiegów przynosi zadowalające rezultaty. Radiofrekwencja mikroigłowa do nich należy!
2. Peeling PQ Age Evolution
To innowacyjny peeling ujędrniająco-liftingujący do biorewitalizacji skóry. Nowa formuła jest mieszanką kwasu trójchlorooctowego – TCA, który toruje drogę przez naskórek kolejnym kwasom poprawiającym strukturę i koloryt skóry – kwasowi kojowemu oraz migdałowemu. Oprócz tego zawarty w niej koenzym Q10 zwalcza wolne rodniki, dodaje komórkom energii i działa przeciwzmarszczkowo.
PQ Age Evolution został wzbogacony o kompleks Glyne, będący syntetycznym peptydem hamującym skurcz mięśni czyli działa “botox like”.
Peeling nie powoduje uszkodzeń naskórka. Jest bezpieczny nawet dla skóry wrażliwej. W praktyce oznacza to, że nie wywołuje silnego złuszczania, a jedynie łuszczenie tzw. drobnopłatkowe.
Podczas rozmasowywania preparatu na skórze czuć wyraźnie zapach octu. Przez chwilę pojawia się także średnio intensywne pieczenie. Od tego momentu można powiedzieć, że pieszczoty się skończyły…
3. Laser frakcyjny
Mimo, że ustawiony jest na stosunkowo niskie parametry, przy skórze już zmęczonej poprzednimi etapami zabiegu, jest to moment dość bolesny. Tym bardziej, że laserem także wykonuje się dwa przejścia po naświetlanym obszarze. O dziwo, cała procedura zdecydowanie mniej boli na szyi, a patrząc na to, że skóra w tej okolicy jest cienka, spodziewałam się, że właśnie tu będę cierpieć bardziej. Tymczasem Combo na szyję znosiłam lepiej niż te same operacje na twarzy.
Sumarycznie miałam średnią w stronę mocniejszej wersji zabiegu, bo kolejnego dnia mogłam się schować i pozwolić skórze na gojenie. Silne zaczerwienienie zeszło w ciągu kilku godzin. Drugiego dnia twarz była lekko opuchnięta, ale po makijażu było ok. Bez straszenia ludzi, a konkretnie raczej nikt by się nie zorientował, że coś robiłam. Delikatne złuszczanie zaczęło się czwartego dnia i trwało przez dwa kolejne. Potem złuszczałam się jeszcze dwukrotnie, ale bardzo leciutko.
Do łagodzenia podrażnienia użyłam najpierw kremu Cica Emolium. Tworzy on opatrunek na skórze, zabezpiecza ją tłustą warstewką. Dla mojej skóry to zbyt duże obciążenie, na tłuste specyfiki reaguję błyskawicznie – pryszczami i jakby wyrzucaniem tłuszczu z porów przez kolejne dni. Mogę więc powiedzieć, że choć kosmetyk doskonale spełnia swoje zadanie, działa tak jak powinien, to po prostu nie jest to opcja dla mnie. Zmyłam go więc przed snem i zastosowałam wodę termalną StylAge, której działanie mam już wielokrotnie sprawdzone pozabiegowo – genialnie łagodzi zaczerwienienia (to absolutny hit!). Potem zaaplikowałam ampułkę – serum nawilżające SVR z witaminą B3 i kwasem hialuronowym. Tego mi było trzeba, skóra pezez noc doszła do siebie. O moim zestawie pozabiegowego SOS zrobię za jakiś czas długi wpis…
Pierwszy efekt widoczny już po kilku dniach. To ładne napięcie skóry, wygładzenie jej faktury, ściągnięcie porów, rozjaśnienie. Super zadziałało pod oczami, zmarszczki się rozprostowały, choć ten efekt w skali max utrzymał się tylko parę dni, a potem nieco zmalał.
Po miesiącu od zabiegu mogę powiedzieć, że to Combo się sprawdziło. Kilka osób zapytało mnie, co zrobiłam, że jakoś tak promiennie wyglądam, mam niezwykle gładką (jak na mnie) cerę. Ładnie napięły się policzki. czoło. Patrząc w lustro jestem naprawdę zadowolona.
Efekt odmłodzenia szyi jest też bardzo widoczny – spłycenie poprzecznych bruzd, których nienawidzę!!!, zdecydowanie wyrównanie kolorytu – tu mam mnóstwo naczynek i przebarwień. Szyja jednak wymaga więcej pracy – do pełnego efektu pewnie brakuje jeszcze ze dwóch zabiegów. To zgadza się z zaleceniami, by wykonać serię 3 zabiegów w miesięcznych odstępach.