Przez własną niefrasobliwość – nie dałam rady się dosmarowywać jak należy, bo wiatr wiał piachem i zamiast sun filtrów, miałam peeling i musiałam użyć pianki SOS. W kolejnych odsłonach widać powód. Przypaliłam się konkretnie. Plażowałam ekstremalnie. Mgiełka najpierw jest pianką a potem orzeźwiającą wodą. Natychmiast koi pieczenie – na jakiś czas. Przyspiesza brązowienie. Nie lepi się. Tu i teraz jest niezbędna.
Dziś od rana, które w sumie przeszło w południe, obficie spryskiwałam się mleczkiem. Lekka konsystencja, zasprejowane plamki kosmetyku malowniczo rozpływały się w białe obłoczki. Mleczko szybko się wchłania i nie jest tłuste ani nie zostawia osadu białego. Piasek się nieco przykleja ale zabezpieczenie jest dobre. Nie dopiekłam się szczęśliwie. Zapach absolutnie wakacyjny, egzotyczny, kokosowo – monoi według mnie.