Lubię klasykę, stonowane kolory, tzw. paryski szyk. Zarazem uważam, że sztuką jest tez noszenie żywych kolorów z klasą i elegancją. Tak, by nie trąciły tandetą.
Mam pół szafy w szarości, lubię czerń, biel, beż. Ale często gdy wstaję, czuję, że mam nastrój na czerwień, róż, turkus… Fizyczne odczucie podobne do apetytu na coś, wrażenie, że coś za mną chodzi. Miewam wręcz całe kolorowe okresy – safari, zieleni, błękitu. Wyklęty jest biskupi filet i rdzawe bordo. W nich wyglądam jak śmierć na chorągwi.
Na zdjęciu bluzka-tunika DKNY, Zalando Lounge, 159 zł
Od dziewczyny, z którą współpracuję już wiele lat, usłyszałam: Bo Pani mi się w ogóle nie kojarzy z szarością… Jestem z tego dumna. Rozciągam to na charakter. A gwoli prawdy, uwielbiam też szarość i często ja noszę. Jak większość z nas dotyka mnie syndrom kolejnej szarej bluzy, kolejnej czarnej sukienki – tych nigdy za wiele…
Co nie zmienia faktu, że zakładam do nich często kolorowe buty, albo choć kolorową bieliznę – może wystawać, ale nie prześwitywać.
Na zdjęciu: sandały Caper, Zalando Lounge, 139 zł
Czasem robię też wyjątki od makijażu nude. Mocne usta, kreski nawet neonowe, ostre cienie.
Z tymi ostatnimi jednak postępuję ostrożnie – zawsze z bazą. To już nie te czasy by cały dzień pozostawały bez skazy. Używam ich, gdy wiem, że po paru godzinach będę mogła zmyć makijaż albo go odświeżyć.
Generalnie nie szaleję z łączeniem kolorów. To dobre dla nastolatek i dwudziestolatek ostatecznie. Dlatego do niebieskiej kreski dodałam delikatny, transparentny złoty cień. W wersji full kolor mógłby być neonowo żółty, ale to se ne wrati… Wyrosłam…
Opinia stylistki
Klara Mayzel-Racławska, stylistka, klaramayzel@gmail.com
Moim zdaniem nie ma żadnego dobrego powodu by z wiekiem rezygnować zabawy kolorami. Nawet neonami. Tym bardziej, że żywe barwy… ożywiają. Odciągają uwagę od wszelkich niedoskonałości skóry i fryzury.
Jedyne zastrzeżenie – lepiej unikać „efektu papugi”, czyli im mniej tym lepiej. Nie wszystkie kolory w jednej stylizacji. Tak, by nie wyglądać kiczowato. Tandetnego efektu unikniemy nosząc dobrej jakości tkaniny, dobrze skrojone ubrania, najlepiej w klasycznym fasonie. Bogaty kolor – minimalistyczny krój. Nie wszystko na raz.
Wybierając kolor stroju warto pamiętać o kilku zasadach:
- Im przybywa nam lat, tym niej kolorów „używamy” na raz stawiając na ubrania w jednej tonacji, kontrastowe połączenia zostawmy młodszym.
- Ale… kontrasty owszem, nosimy, ale jako akcent, dodatek np.: czerwona apaszka do pomarańczowej sukienki, żółta broszka czy naszyjnik w połączeniu z zielonym żakietem, niebieska torebka do różowego płaszcza.
- Mocne, krzykliwe kolory lubią stonowane i jednolite tło: turkusowa sukienka wystająca spod szarego płaszcza. Mała jaskrawość dodana do „paryskiej bazy” w szarości, czerni, bieli i beżu, wygląda zabawnie i modnie.
- Jeśli chcemy połączyć wzory ze sobą, warto to zrobić w jednej tonacji kolorystycznej np.: koszula w małe niebieskie kwiatki na białym tle i spodnie w granatowo – białe paski.
- Kolor czarny, tak przez nas uwielbiany, wprawdzie wyszczupla, ale dodaje lat, wyostrza rysy, podkreśla wszelkie mankamenty cery. Choć niemal zawsze wydaje się najlepszym, uniwersalnym wyjściem, starajmy się nosić go jak najrzadziej. Zamieniając go na… biel. W bieli, niekoniecznie błękitno-zimnej, a tej złamanej, cieplejszej, mlecznej, każdemu do twarzy.