Gdy w trakcie studiów musiałam dokonać wyboru, czym realnie zajmę się w dorosłym życiu, przetestowałam obydwa zawody, w których się kształciłam – prawo i dziennikarstwo. Wybrałam bardziej sercem, niż rozumem. Choć… w miłości kierowanie się jedynie rozsądkiem jest po prostu nierozsądne. Swój zawód trzeba kochać, by stać się w nim dobrym. Dlatego zostałam dziennikarką urodową z mgr z … kryminologii. Nie jestem wyjątkiem. Koleżanka po fachu wcześniej była dziennikarką śledczą, pierwowzorem Ewy z Kilera.
Teraz znów jestem na zakręcie zawodowej drogi. Zarządzanie kryzysem.
Od drugiego roku studiów współpracowałam z redakcją Claudii pisząc teksty do działu urody. Kilka lat później miałam objąć prowadzenie tego działu, ale dostałam dział… mody. Ten okres to gotowy scenariusz do polskiego “Diabeł ubiera się u Prady”. Potem przyszła era Olivii, w której moda i uroda stanowiły jedność. Kolejny, najdłuższy – 17 letni, etap zawodowy w moim dotychczasowym życiu to magazyn Avanti. Prowadziłam w nim dział urody od narodzin tytułu aż do jego nagłej, niezbyt naturalnej śmierci czyli zamknięcia tytułu. Mimo, że był komercyjnym sukcesem. Padliśmy ofiarą pandemii koronawirusa.
Przeszłam na drugą stronę lustra, obecnie zajmuję się PR-em marki z dziedziny medycyny estetycznej oraz japońskich suplementów diety Dr. Ohhira. Mam nadzieję, że to właśnie będzie moje “sunny side of the street”. Na razie rzeczywiście czuję się, jak Alicja w krainie czarów…
A blog? Piszę po swojemu, nie wzorując się na innych. Chcę w nim odnieść się do zagadnień, które często pojawiają się w babskich rozmowach. Będę pisać praktycznie, bez przekłamań, eufemizmów, zgodnie ze swoim doświadczeniem. Obiecuję pełną szczerość we wszelkich testach. Jeśli zdarzy się współpraca reklamowa – będziecie o tym wiedziały.
Dlaczego koncentruję się na kobietach dojrzałych, takich jak ja?
Bo chcę odczarować 45 plus – 50 plus… A może oczarować? zaczarować? – To się jeszcze okaże…
Irytuje mnie spychanie nas na margines, wszędzie wszystko dla 20-, góra 30-latek. Albo od razu seniorzy, siwe babcie. Nic po środku. Mam dość nastoletnich twarzy reklamujących specyfiki na zmarszczki, długonogich modelek chudych tak, że gdy widziałam je na sesji “na żywo”, miałam napady żarłoczności, bo bałam się, że głód idzie. Mody tylko dla nich. Gdzie w tym wszystkim są normalne kobiety?
Wciąż my, 40 i 50 latki, mamy za mało miejsca w czasoprzestrzeni. Bo same usuwamy się w cień, z czym zamierzam walczyć ze wszystkich sił. Nie uznaję hasła, że kobiety starzeją się szybciej niż mężczyźni. Nie uznaję hasła starzenia się z godnością. To nie jest hasło na ten wiek!!! Moim celem jest jak najdłuższa druga lub trzecia młodość. Choć nie w wydaniu kuguarowym. Ale takim, jak J Lo, Jennifer Aniston, Kylie Minogue, nie wspominając o Halle Berry. To oczywiście niedościgłe w doskonałości rówieśniczki, ale i tak warto stanąć do zawodów. Sięgać gwiazd, gwiazdą w żadnym calu nie będąc.
Jeśli mogę cofnąć zegar, cofam. A przynajmniej spowalniam jego tykanie przez ucieczkę do przodu. Bo w tzw. pewnym wieku… poczułam się znacznie lepiej niż kiedyś. Kilka lat po 40 stałam się zdrowa jak nigdy! I mam mnóstwo energii. Co bolało, odeszło. Przestałam się zadręczać ograniczeniami, patrząc na możliwości. Przestałam skupiać się na swoich kompleksach, doceniając atuty. Zdaję sobie sprawę, że wielu rzeczy nie udało mi się osiągnąć, przeżyć, ale cieszę się tymi, które mam. I staram się nadal dobrze bawić. Zgodnie z hasłem mojego dziadka “w życiu najbardziej liczą się dwie sprawy – miłość i rozrywka”. Dziadek jest z rocznika, UWAGA – 1920. Wie, co mówi. A ja Go słucham… Choć dla mnie jest jeszcze trzeci czynnik mego dobrostanu – koty. Jestem absolutnie kocim człowiekiem. Mieszkam z kocimi archetypami, czarno-białą Pumą i buro-pręgowanym Rysiem.
Dział urody
Ładność zawsze się dla mnie liczyła. Nie chodzi o to, by być idealną według najnowszych kanonów i plastikową – z insta filtrów, ale w miarę możliwości być swoją najlepsza wersją. Po prostu zadbaną. Zachowując własną tożsamość.
Moim konikiem w urodzie jest medycyna estetyczna. Uważam, że stwarza cudowne szanse w spowalnianiu widocznego starzenia. Jest częścią pielęgnacji slow aging. Byle korzystać z niej z rozsądkiem. Jaki jest dla mnie wyznacznik sukcesu? Gdy nie można powiedzieć na pierwszy rzut oka, jaki zabieg był zrobiony, a kobieta wygląda po prostu lepiej. Młodziej, powakacyjnie, atrakcyjnie. W moich rekomendacjach przedstawię Wam lekarzy, którzy pracują zgodnie z taką właśnie filozofią i zabiegi, które temu służą. Nie uznaję przerabiania się, sztuczności. Oczywiście to rzecz gustu…
Nawet jeśli do tej pory nie miałaś do czynienia z medycyną estetyczną, wystarczała ci codzienna pielęgnacja, to dobry moment, by się nią zainteresować. Dlaczego? Bo po menopauzie drastycznie spadają moce produkcyjne fibroblastów, które są skorelowane z poziomem estrogenów. Fibroblasty niemal przestają produkować kolagen. Jeśli w okresie ich normalnej wydolności zastymuluje się je zabiegami do zwiększonego wysiłku, uzupełnią niedobory i pozwolą ci zgromadzić pewien zapas – kapitał kolagenu, który wolniej będzie się wyczerpywał. W pewnym sensie to lepszy punkt wejścia w starość, jest z czego czerpać. Nowy kolagen pozwoli ci uzyskać przewagę “na starcie”. Potem zabiegi także działają, ale dają mniej spektakularne efekty.
Uroda jest mocno “środowiskowa”. W różnych grupach panują inne kanony piękna. Wśród moich kolegów zrobiłam ranking, co najbardziej nie podoba się im w kobietach:
1. Usta glonojada
2. Brwi wytatuowane w miejscu gdzie nie ma włosków
3. Policzki napompowane jak piłki
Inni kochają taką “wyrazistość i sexappeal”, a za symbol zadbania biorą długie, czerwone paznokcie i solaryjną opaleniznę. Ten blog nie będzie dla muz z tej grupy.
Dla mnie “bożkiem” jest naturalność wyglądu, ale niekoniecznie osiągnięta naturalnymi = eko metodami. Na piedestale stawiam skuteczność, choć nie za wszelką cenę. Ufam badaniom klinicznym i naukowym dowodom.
W makijażu cenię umiar i elegancję. Na co dzień także wygodę i szybkość malowania. Moja poranna rutyna – 10 minut i gotowe. Choć bez podkładu i mascary nie wyjdę nawet wyrzucić śmieci… – tak twierdzi mój partner. Makijaż ma tuszować mankamenty i podkreślać atuty. Nie bardzo leżą mi instagramowe makijaże robione sztuka dla sztuki, warstwy tapety, spod której nie widać faktury skóry i która osypuje się z twarzy. Wolę usłyszeć “ładnie wyglądasz” niż “jesteś świetnie umalowana”.
Moda
Raczej nie będzie szaleństwa a klasyka. Jeśli zabawa to kolorem, wzorem, ale też kiczem. Na modelkę raczej nie mam warunków, wzrost 158 cm, waga 53-55 czyli nawet jak na modelkę 175 cm to byłby już plus size (co zresztą uważam za szaleństwo). Plus (za) duży biust… kompletnie niemodna figura na te czasy. W moich minisesjach skupię się więc na kwestiach praktycznych – jak się nosić “do figury”, jak odmłodzić garderobę, jak stworzyć szafę basic.
Jeśli chodzi o zakupy, jestem zalandomaniaczką. To uwolniło mnie od chodzenia po sklepach, daje mi możliwość przymierzenia wszystkiego w domu, w różnych stylizacjach. Zalando Lounge, to wręcz nałóg! ten dreszcz emocji w polowaniu na okazje! A te są absolutnie kuszące.
fot. Alina Gajdamowicz
Zdrowie
W tej dziedzinie mam misję – obalić tabu, poruszyć tematy wstydliwe, o których nawet między sobą rozmawiamy z zażenowaniem. Ani wstyd ani ignorancja nie są dobrymi doradcami. Postaram się znaleźć odpowiedzi na problemy zdrowotne, o których rozmawiamy podczas babskich spotkań (to kopalnia inspiracji), pytając o nie ekspertów. Nic wyssanego z palca… Żadnych przesądów, żadnej ideologii.
W kwestiach diety współpracuję z Ewą Bakotą, która opracowała autorską metodę odchudzania bez wyrzeczeń. Zachęcam do wyróbowania, szczególnie recydywistki o słabej silnej woli. Ewa jest tez autorką kilku zamieszczonych na blogu tekstów.
Relax
Na koniec same przyjemności i śmiesznostki.
Po pierwsze sny – kompletnie odjechane, jak miniopowiadania lub fantazyjne epizody. Niektóre z przeszłości, inne całkiem świeże. O ich zilustrowanie poprosiłam syna mojej przyjaciółki, lat 17, zdolny niebywale. Zresztą mam plan, by zaprezentować na blogu nastoletnie talenty.
Po drugie – Miejsca – to podróże i relacje z miejsc, które mnie oczarowały lub rozczarowały. Spisane punktowo, a punkty warte zagregowania w dłuższą podróż wybierzecie same wedle tego, co lubicie. To nie przewodnik, a opis, tak, jak widzę swoimi oczami np. plażę, hotel, zabytek, sklep… Postaram się oddać kolor i koloryt, smak, zapach, atmosferę. Sama tego właśnie szukałam w turystycznych rubrykach, ale spotykałam opisy typu najpiękniejsza plaża… Jadę, a tam zonk! Dla mnie piękna jest drobnopiaszczysta i złota, a ktoś inny lubi skały lub betonowe nabrzeża. Dla mnie wycieczka w takie miejsce, to strata czasu. Dlatego dzielę się swymi zachwytami i obiekcjami. Szczerze. Z pełnym zrozumieniem dla innych gustów i preferencji.
Trzecia kategoria – Licz na kicz. Tu różne różności, czasem z pogranicza – moda, przebieranki, “dzieła sztuki”, dmuchańce, odpusty i kolorowe jarmarki. Kocham kicz, co deklaruję z pełna odpowiedzialnością. Ten z przymrużeniem oka, nietandetny. Jako zabawa dla tych, którzy potrafią śmiać się sami z siebie, są bardziej pół żartem niż całkiem serio.
Czwarty punkt Relaxu to SPA kojarzące się z błogością, pięknością, wypoczynkiem, masażami, zabiegami, saunami – celebrą kobiecości i wolnego, wolno płynącego czasu. To postaram się pokazać, albo donieść życzliwie, że teoria mija się z praktyką.
Spełniaj marzenia
Oferty, które mogą Was zainteresować. Wiele razy dziewczyny pytały, u kogo mogę zrobić makijaż na wesele, imprezę, itp, najlepiej nie za miliony monet. Tu znajdziecie odpowiedzi. Chcecie zrobić remanent w szafie? Wywrócić garderobę do góry nogami? – Pomoże stylistka. Sesja fotograficzna w prezencie, na pamiątkę, dla funu, czy poprawy samopoczucia – proszę bardzo (to za chwilkę). W tym dziale pojawią się moje rekomendacje, co do przeróżnych projektów, na które czasem ma się ochotę.
Tu także będziecie mogły zapolować na okazję. Będę zamieszczała info o promocjach, rabatach…