Znasz to hasło? Na ogół znaczyło: “mam tak ładną cerę, że nic więcej mi nie trzeba”. A znasz kogoś, kto stosując tą zasadę, nie żałuje tego poniewczasie? Ja nie. A wystarczyło zamiast jednego kremu, używać kilku kremów, być może też Nivea, tylko różnych – o składzie „dojrzewającym” wraz z tobą.
Ten tekst nie jest reklamą,
jest tylko ilustrowany reklamami 🙂
I wbrew pozorom nie jest tylko o kremie NIVEA!!!
W emblematycznym niebieskim kremie NIVEA jest wiele dobrego. Jego skład jest na tyle prosty, że zapewnia skórze okluzję, natłuszczający opatrunek niezbędny by przyhamować parowanie wody z naskórka. To receptura niemal niezmienna od 1911 roku, gdy został stworzony przez chemika urodzonego w Gliwicach – Oscara Troplowitza oraz profesora dermatologii Paula Gersona Unna.
Taki krem jest dobry dla skóry suchej i normalnej, młodej. Tej, która wygląda pięknie, gdy masz 20 lat. Od momentu, gdy skóra zaczyna się starzeć, teoretycznie od ok. 25 roku życia, to za mało…
Bądźmy jednak praktyczne i nie przesadzajmy z tymi dwudziestkami, żadna nie przełknie „profilaktyki przeciwzmarszczkowej”. Pierwsze podejście „do czegoś więcej” niż symboliczny krem Nivea lub inny krem tylko nawilżający, to zadanie dla 30-tek. Wtedy jeszcze nie jest za późno. Zresztą biologiczny wiek skóry może znacząco różnić się od metrykalnego – w każdą stronę, o wiele lat. Pielęgnacje dobieramy do realnych potrzeb, a nie do peselu.
Pamiętajmy, że nawilżanie to w istocie również podstawowa profilaktyka antyzmarszczkowa, bo tylko dostatecznie nawilżona skóra funkcjonuje prawidłowo. A nawilża się skórę na dwa sposoby. Po pierwsze, by wilgoć, która doszła do niej od środka, z niej nie uciekła, bo bariera naskórkowa jest szczelna. Jej spoiwem są lipidy: albo te przez nią wytwarzane, albo dostarczone z zewnątrz wraz z kremem (emolienty) – np. masła i oleje roślinne, ceramidy, cholesterol itp. Po drugie, gdy ma dość substancji wiążących wodę, np. kwasu hialuronowego, gliceryny (humektanty).
Zmarszczki zaczynają tworzyć się w skórze ok. 5-10 lat wcześniej niż je widzimy. To proces zachodzący w głębszych warstwach skóry, a nie tylko w naskórku, który uszczelnia ją, jest barierą przed światem zewnętrznym, ale barierą… martwą na powierzchni. Zmarszczka to w istocie blizna powstała m.in. poprzez pęknięcie włókien kolagenowych, efekt zmian postępujących z wiekiem we wszystkich strukturach skóry. Zachodzą one nieubłaganie i wielokierunkowo. Odpowiednia pielęgnacja kosmetykami i zabiegami może ją spowolnić, a do pewnego momentu nawet odwrócić.
Ten tekst poświęcam głównie kosmetykom. Uzasadnieniu, dlaczego warto zmieniać kremy, dostosowując je do potrzeb skóry. O ile krem, z definicji, ogranicza się do działania na naskórek, to nowe technologie sprawiają, że składniki wraz nim dostarczane penetrują do coraz głębszych warstw. Stąd wszelkie liposomy, nanosomy, nanodyski i inne cząstki transportujące. Mają one wniknąć między komórki naskórka, jakby między cegiełki, i uwolnić aktywne substancje tam, gdzie zaczyna ich brakować. Uzupełniać niedobry i odtwarzać zapasy na bieżąco, by fabryka, jaką jest skóra, nie miała przestojów w produkcji kolagenu, elastyny, kwasu hialuronowego. Te cząsteczki transportujące muszą mieć odpowiednią wielkość, kształt i trwałość, by uwolniły składniki aktywne w miejscu przeznaczenia, a nie na pozostawiły na powierzchni.
Substancji, których może zabraknąć jest wiele. Wpływają one na procesy życiowe komórek, wyłapują niszczycielskie wolne rodniki, wiążą wodę. Te o udowodnionej skuteczności uzupełniania deficytów, to witamina C, witamina E, kwasy owocowe, a przede wszystkim witamina A, czyli retinol. On jest wszechstronny, w każdym wieku.
Patentem Nivea na młodość jest koenzym Q10. Polecany dla różnych grup wiekowych w różnych recepturach i różnym „towarzystwie”. Może towarzyszyć nam od wczesnej trzydziestki do… grobowej deski. W tym wydaniu, możesz pozostać wierna kremom Nivea. Mając dowolny typ skóry, znajdziesz dla siebie odpowiednią konsystencję i skład.
Ważne, by nie ograniczać się jedynie do stosowania kremów barierowych, bo skóra zwiotczeje szybciej niż u innych pań w twoim wieku. Jeśli tłusty krem ci służył, znaczy że masz skórę suchą, która bez wspomagania szybko staje się cienka i „papierowa”.
Brzydsze za młodu tłuste skóry są z natury grubsze i bardziej odporne. Ale nie lubią niebieskiego kremu Nivea, bo je obciąża, zatyka pory, nieładnie i tłusto się świeci. No może ewentualnie da się nałożyć przed wyjściem na mróz… choć i to niekoniecznie – patrząc na moje doświadczenia.
Jest jednak pewien wyjątek. Druga droga – alternatywna lub uzupełniająca. Jeśli chcesz sięgać tylko po niebieskie pudełeczko i jemu podobne, a napis krem przeciwzmarszczkowy wywołuje ciarki, od ok. 30 roku życia zacznij wspierać skórę mezoterapią, osoczem (!), peelingami – zabiegami medycyny estetycznej. Zadbają o nią od wewnątrz lepiej niż jakikolwiek kosmetyk. Docierają do “sedna” procesów starzenia i na bieżąco naprawiają szkody. Wówczas od zewnątrz twoja Nivea wystarczy. Tak czy siak – najważniejsza jest profilaktyka, a nie mozolne (a przede wszystkim kosztowne, najczęściej bolesne i mniej skuteczne) próby cofnięcia procesów starzenia.