Pielęgnacja jak leczenie skóry. Zwłaszcza tej dojrzałej. Moje wielkie olśnienie roku 2020. Polecam w 100% Metamorfoza, przepis na cerę niemal idealną, co dla mnie było niemal marzeniem ściętej głowy. Udało się tylko za pomocą dwóch serum. Pure Story to linia kosmeceutyków stworzona przez charyzmatyczną dermatolożkę – dr Aleksandrę Rymszę. Połączenie podejścia lekarskiego i tego, co czerpiemy z natury. To wyższa szkoła ( i półka) dbania o urodę.
Pure Story to Polska marka doktorska. Prosta minimalistyczna forma i takie receptury. Produkty w stylu nic dodać, nic ująć. Doskonałość. Dostarczają skórze wszystko, czego potrzebuje i nic, co może jej zaszkodzić.
Czy kosmetyki naturalne = domowe?
Nie jestem fanką kosmetyków określanych jako naturalne (z wyjątkami, o których czasem piszę, m.in Lavido, Hello Body, Phenome, Ministerstwo Dobrego Mydła, Mokosh – przebadane w laboratoriach!). Kojarzą mi się z miksturą ukręconą domowym sumptem przez znudzoną panią na macierzyńskim. Ten trend był wyraźnie zauważalny swego czasu. To, że coś jest prosto z łąki czy z lodówki, nie gwarantuje zdrowia dla skóry. W najlepszym razie nic się nie stanie – nie uczuli, nie podrażni, nie zakazi. Jednak dermatolodzy bili na alarm, że po stosowaniu tego rodzaju specyfików mają mnóstwo pacjentek z problemami skórnymi.
Domowe kosmetyki najczęściej powodują więcej problemów niż te „chemiczne”, nie mają żadnych badań, nie podlegają żadnej kontroli, nie ma mowy o czystości mikrobiologicznej – słynny brak konserwantów skutkujący wysokim ryzykiem ich używania. Sama świeżość jako taka nie wystarcza w tym przypadku. W dobrych naturalnych kosmetykach jak najbardziej są konserwanty, tyko te specjalnie wyselekcjonowane, dozwolone certyfikatami (w Pure Story np. wyciąg z kokosa).
Generalnie tworzone są na zasadzie mam nowy pomysł na siebie i na biznes oraz wydaje mi się, że to zadziała, bo przecież w środku jest samo dobro. Niestety, to tylko teoria, myślenie życzeniowe. Dowodów skuteczności i bezpieczeństwa– nie ma żadnych. Składniki przeważnie nie wiadomego pochodzenia, nie potwierdzonej jakości. Często kupowane za kilka złotych na Allegro lub „syntetyzowane” w domu. Łączone na zasadzie eksperymentu i widzimisię. Osobiście się ich bardzo obawiam i nie lubię.
Naturalność w zgodzie z nauką
Pure Story to absolutnie inne wydanie naturalności. Wzbudziło moje zainteresowanie i zaufanie przez to, że stworzone zostało przez osobę, która jest dla mnie autorytetem. Zna potrzeby i reakcje skóry, ma ogromne doświadczenie i intuicję w jej leczeniu. To przekłada się na skuteczność. Takie Story to konkret, a nie bajka o żelaznym wilku.
Mój test:
Konsekwentnie stosowałam przez dwa miesiące dwa sera: na dzień pod makijaż multiwitaminowe, na noc Age Defence. Zmiana, wręcz metamorfoza cery była widoczna gołym okiem. Produkty wyregulowały w zasadzie wszystko, co źle funkcjonowało. Oczywiście nie mówię, że zmieniły owal twarzy, ale w pozostałych obszar zadziałały jak mały cud. Wiele osób pytało mnie wtedy, jakie zabiegi medycyny estetycznej zrobiłam… A to były kosmetyki.
Mam dość tłustą skórę, dlatego sera były wystarczające. Mimo dużego nasłonecznienia, nie miałam żadnych przebarwień, koloryt cery był świeży, jasny, zaróżowiony. Znikła szarość ziemistość, nierówna pigmentacja. Faktura się wygładziła, a z reguły rozszerzone pory są dla mnie zmorą, z którą zawzięcie walczę. Jędrność, gęstość – też ok. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Mały minus – multiwitamina ma niezbyt fajny zapach, charakterystyczny dla witaminy C.
Kosmetyki są również pięknie pakowane – aż miło dostać taką przesyłkę ze sklepu internetowego. Każdy ma swoją termiczną, zabezpieczająca saszetkę, a całość otulona jest bibułką, która wymoszczono śliczne, minimalistyczne pudełeczka.
Moje wrażenia potwierdziły się także na dwóch moich koleżankach, które równocześnie ze mną testowały produkty. Z racji bardziej suchej skóry w zestawie z kremem nawilżającym. Obie przyznały, że taka pielęgnacja to magia urodowa. Hasło transformacja! Balsam lipidowy nadawał się dla jednej z nich jako zabezpieczenie zimowe – na mróz. Na co dzień był nieco za ciężki.
Produkty Pure Story mają stosunkowo wysokie ceny: serum 350-370 zł, Deep Moisture Cream 330 zł, Lipid Repair Balm 290 zł. Ale jakość i skuteczność są gwarantowane!
Z moim kodem rabatowym TIME15 w sklepie firmowym on-line kupisz je 15% taniej!
Na stronie marki czytamy:
PURE STORY BY DR RYMSZA to linia kosmeceutyków przeciwdziałających starzeniu skóry, bogata w substancje o naukowo potwierdzonym, korzystnym wpływie na skórę, w odpowiednich stężeniach, zapewniających maksymalne efekty.
Zawierają wyłącznie naturalne oleje roślinne oraz skoncentrowane, świeże i czyste składniki aktywne, takie, jak (retinol, azjatykozyd, kwas L-askorbinowy, koenzym Q10, alfa-d-tokoferole), kluczowe dla skóry lipidy (ceramidy, cholesterol, Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe (NNKT)) oraz składniki NMF – Naturalnego Czynnika Nawilżającego (mocznik, ultraniskocząsteczkowy kwas hialuronowy, kwas laktobionowy). Dzięki temu działają na kluczowe dla skóry obszary, takie, jak pobudzenie procesów odnowy, zwalczanie wolnych rodników i zatrzymanie w niej wody, pozostawiając ją bardziej nawilżoną i jędrną.
Dr n. med., specjalista dermatolog Aleksandra Rymsza, www.drrymsza.pl
To są kosmetyki zgodne z moją filozofią życia, całkowicie naturalne. Staram się unikać np. przetworzonego jedzenia, lubię też wiedzieć, co nakładam na skórę. Jednak naturalność moich produktów pojmuję nieco inaczej niż to się przyjęło w powszechnym dyskursie.
Nisza ekologiczna Pure Story – biozgodność z DNA skóry
Pure Story to połączenie filozofii dermokosmetyków z kosmetykami naturalnymi. Oprócz tradycyjnie pojmowanych naturalnych eko-składników, zawiera też takie, których działanie jest udowodnione naukowo, które rozwiązują określone problemy skóry, ale pochodzą z laboratorium, a nie z lasu, czy z pola.
Nie ma innych takich produktów na rynku, bo mam całkowicie odmienne podejście do naturalności niż to powszechnie stosowane. Dla mnie nturalne jest to, co jest w człowieku, czego potrzebuje, czego mu brakuje. Najpierw patrzę, co dana skóra zawiera a jakie ma braki, sprawdzam, jak ją najlepiej suplementować, tak by wpłynąć na przyczynę jej niedomagań u źródła. Naprawić ją, a nie tylko zatuszować mankament.
Przykładowo można suchą skórę posmarować wazeliną, która tworzymy okluzję – jakby opatrunek działający tak, jakby zabezpieczyć skórę folią – to genialnie zatrzymuje wodę. Ale gdy się wazelinę zmyje, nic z tego efektu nie zostaje. Natomiast gdy poda się fizjologiczne lipidy, są one w stanie się wbudować w skórę i w niej się utrzymać, wchodzą do komórki. To natura pochodząca ze skóry. W ten sposób staram się tworzyć swoje produkty. Teraz będę jeszcze bardziej szła w bioidentyczność, biozgodność z DNA skóry. To jest moja nisza, w której póki co, nie ma zbyt dużej konkurencji.
Rutyna pielęgnacyjna by dr Rymsza
Gama produktów Pure Story nie jest bardzo liczna, ale odpowiada na wszystkie najważniejsze problemy dojrzałej skóry. Bazą pielęgnacyjną są sera, nadają się do każdego typu skóry. Serum stosujemy zawsze – na dzień i na noc.
Pielęgnację komponujemy w zależności od rodzaju skóry. Dla łojotokowej wystarczające będą same sera, dla skóry troszkę suchej można uzupełnić rytuał w krem nawilżający Deep Moisture. Przy dużym przesuszeniu, zaburzonej barierze ochronnej wodno-lipidowej polecam prócz odpowiedniego serum także balsam Lipid Repair. Lubię go łączyć także z serami z retinolem, bo powoduje on drobnopłatkowe złuszczanie, które świetnie złagodzi balsam zastosowany na noc .