Kochamy słońce, mimo, że prócz jasnej strony, potrafi pokazać także swoje ciemne, groźne oblicze. Lekko muśniętej słońcem skórze możesz jednak powiedzieć tak – ale na swoich warunkach. Tak, by zminimalizować fotostarzenie i ryzyko zachorowania na czerniaka.
Napisałam już lekko licząc ponad 20 tekstów o opalaniu. Początkowo nacisk był na ochronę przed UVB i rumieniem, potem doszło UVA jeszcze silniej degradujące kolagen i elastynę oraz uszkadzające DNA, IR, VL… ochrona przed pełnym spektrum światła. Jedna z ekspertek ujęła sprawę, że dla swego bezpieczeństwa plażować powinniśmy w kożuchu i goglach, a w zasadzie masce obejmującej całą twarz. Ten tekst będzie jednak inny, pisany zarówno na podstawie wielu wywiadów, jak i mego doświadczenia z oswajania słońca, które uwielbiam. Wbrew teoriom naukowym i ostrzeżeniom, nigdy nie stałam się wyznawczynią trendu alabastrowo białej skóry. Lubię lekkie wyzłocenie karnacji i wygrzewanie się w ciepłych promieniach niczym kot. Ale z odpowiednim filtrem..
Jak się smarować filtrem?
Im więcej, tym lepiej. Skuteczność filtrów obliczana w laboratoriach badana jest przy zachowaniu pewnych parametrów. Pierwszym warunkiem jest nałożenie odpowiednio grubej warstwy preparatu. W praktyce prawie nikt nie stosuje ich prawidłowo. Standardowe opakowanie o pojemności 200 ml powinno wystarczyć jednej osobie na góra trzy-cztery dni plażowania. Normą jest, że starcza… czteroosobowej rodzinie na dwutygodniowy urlop. A potem słyszę narzekanie, że filtry są nieskuteczne…, na mnie nic nie działa, ja mam taką karnację.. NIE. Źle używasz filtrów. Cienko nałożony filtr SPF 50 zadziała jak 10-15. A po kilku godzinach też jego skuteczność się zmniejszy. UV rozbija cząsteczki filtra chemicznego. Mineralne są bardziej stabilne, ale też nie wieczne, bo łatwiej się wycierają np. o ręcznik. Tak, czy tak, filtry słoneczne trzeba smarować na grubo i często. Co 2-3 godziny, po każdej kąpieli. Podczas uprawiania sportu, powtórz aplikację, jeśli się spociłaś. Lepiej już użyć niższego faktora (te poniżej 15 w ogóle nie mają sensu), niż oszczędzać na ilości. Na 10 dniowe wakacje na Dominikanie zabrałam 4 kg słonecznych kosmetyków (wliczając te do włosów), na dwie dziewczyny. Zużyłyśmy je niemal do końca. Obyło się bez jakichkolwiek poparzeń, a byłyśmy pięknie opalone.
Jak zabezpieczyć twarz?
Jeśli nie masz wrażliwej skóry, można stosować ten sam filtr co na ciało. Jednak lepiej mieć osobny, o właściwościach pielęgnacyjnych, dostosowany do typu skóry i jej potrzeb. Bazą takich produktów są kremy pielęgnacyjne np. do cery trądzikowej, skłonnej do przebarwień, naczyniowej, przeciwzmarszczkowe. Przeważnie nie zostawiają białej warstwy. Te koloryzujące ładnie tonują odcień karnacji. Ja zazwyczaj stosuję bardzo wysoki faktor ochronny na twarz, szyję i dekolt, a na ciało jednak nieco niższy. Miejsca szczególnie narażone na poparzenia: nos, uszy warto posmarować sztyftem, który dłużej utrzymuje się na skórze. Pamiętajmy też o pomadkach ochronnych na usta!
Fotostarzenie – zabiegi profilaktyczne
Przed ekspozycją słoneczną dobrze jest wzmocnić skórę, by lepiej broniła się przed UV. To klasyczny przykład reguły, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Po pierwsze wzmocnienie fibroblastów i pobudzenie ich do pracy połączone jest z wyhamowaniem nadprodukcji melaniny i jej bardziej równomiernym rozmieszczeniem.
Szczególnie zalecane są zabiegi z osoczem bogato płytkowym, uzupełnienie poziomu kwasu hialuronowego oraz paradoksalnie… niektóre peelingi. Szczególnie te oparte na kwasie ferulowym, np. DNA Recovery Peel – Mediderma. Bazuje on nie tylko na kwasie ferulowym w sporym stężeniu, ale także na enzymach naprawczych,
aminokwasach i czynnikach wzrostu oraz retinolu w trzech formach. Tworzy on antywolnorodnikową tarczę ochronną i stymuluje wewnętrzną przebudowę skóry.
Spieczona na raka? – są na to sposoby
Balsamy po opalaniu warto stosować zawsze po kąpieli słonecznej. Czy różnią się od zwykłych balsamów? Owszem. Mają więcej składników naprawczych, kojących, zmniejszających stan zapalny, a niekiedy chłodzących. Jeśli skóra piecze i jest mocno zaczerwieniona, sięgnij po piankę z panthnolem. Jest stworzona do gojenia poparzeń. I weź tabletkę aspiryny, zlikwiduje dreszcze, zmniejszy ból i „przywróci cię do żywych”. Ja wypróbowałam też… samoopalacz. Nie tylko poprawia wygląd, ale także przynosi ulgę. Zbrązowiała skóra mniej piecze. Pamiętaj tylko, że to środek drugiego wyboru, nie zamiast. Babciny sposób czyli okłady ze zsiadłego mleka lub kefiru też mają sens.
Na pałającą twarz nałóż serum po opalaniu, najlepiej ze składnikami potrafiącymi naprawiać DNA. Wielokrotnie pytałam dermatologów, czy to nie marketingowa ściema? Otóż nie. W przypadku dobrych marek, jest to potwierdzone rzetelnymi badaniami. Warto zainwestować w taki kosmetyk. Sama rekomenduję Mender – Sesderma i Solecrin – Iwostin.